Nie będę milczeć. Nie mogę. Nie potrafię.
Wkurw nadal działa. Niech działa… (Kiedyś może podziękuję osobie, która mnie tak ekstremalnie wkurwiła, bo ciągle mnie to motywuje do dzielenia się codziennym, żmudnym trudem walki z tłuszczem.)
Możecie myśleć, że fajnie się gada bo wygrałam walkę z własną słabością. Otóż nie. Nie wygrałam. Nie skończyłam. Ta walka trwa.
Wredna i trudna walka ze sobą. Z apetytem, ze „smakami”. Za każdym razem jak coś wkładam do ust. Myślę. Milion razy dziennie się waham. Walczę za każdym razem ze swoją słabością.
Ciągle myślę i oceniam czy mogę?
Czy tego na pewno tego potrzebuję, czy tego chcę?
Być może jest mi trochę łatwiej rezygnować z tego, co mi nie służy a jest piekielnie dobre. Łatwiej dlatego, że widzę w lustrze ogromną zmianę. Moje lustro pomaga mi w podejmowaniu decyzji o tym, co wkładam do ust.
Jestem typem cieszącym się z życia. Typem z apetytem. Daleko mi do umartwiania się i do poszczenia i do ostrej diety. Mam swoje słabości. Nie żyję o chlebie i wodzie.
Dietetycy mnie zabiją za kolejny akapit. Piję piwo. Jem żółty ser. I ciasto też. I lody. Ale spokojnie, jem też mnóstwo zdrowych rzeczy. Cała sztuka tkwi w tym, że staram się robić to z umiarem.
Trudne. Bardzo. Umiar. Okropne słowo. Wolę słowo równowaga.
Niedawno przypomniała mi się opowieść znajomej, która biega. Powiedziała w swobodnej rozmowie, że w sumie to nie lubi biegać. Zaskoczyła mnie tym na maksa. Zapytałam oczywiście dlaczego to robi? Odpowiedziała mi: uwielbiam wino i słodycze. Nie zrozumiałam wtedy. Teraz rozumiem. To równowaga.
Nie przytyję od jednego pączka. I nie schudnę od jednego liścia sałaty.
Leczę otyłość od 2017 roku. Na NFZ. Bezpłatnie. Mam odpowiednie narzędzia. Mam cudownych ludzi blisko siebie. Męża. Przyjaciół. Psychodietetyka. Trenerów. Stowarzyszenie skupiające lekarzy, chirurgów, psychologów, dietetyków i sztab ludzi którzy jak ja codziennie walczą z pokusą.
Zrzuciłam 45 kilogramów tłuszczu. To równowartość 225 kostek masła. 45 kilo słoniny. 45 torebek cukru, które codziennie na sobie nosiłam.
I zapewniam was, nie chudnę sama. Chudnę dzięki wszystkim opisanym wyżej elementom łącznie.
W każdej chwili możesz się przyłączyć. Możesz mnie zapytać.


Foto by me w BOTAN Sushi & Steak
Multitasking level bloger.
Moje słowa, mój kadr.
Jeśli z Tobą rezonuje – udostępnij.